Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

LC57 - Melodia Litny

Głośno o sporze między Andrzejem Sapkowskim, autorem sag i o Wiedźminie, a twórcami gry komputerowej, opartej na pomyśle pisarza. Gra Wiedźmin 3 stała się światowym bestsellerem, a wpływy z jej sprzedaży przekroczyły miliard złotych. Autor książek o Geralcie nie wierzył w 2002 r. w powodzenie tego przedsięwzięcia, więc zamiast proponowanego mu przez firmę udziału w zyskach, wybrał jednorazową zapłatę za prawo do wykorzystania pomysłu. Po 16 latach uznał, że należy mu się jednak procent od zysku i skierował sprawę do sądu.

Zapowiada się pasjonujący proces, a orzeczenie sądowe będzie mieć znaczący wpływ na rynek wydawniczy w Polsce. Może to być ważne również dla Łukasza Jabłońskiego, debiutującego powieścią z gatunku fantasy „Melodia Litny”. Rzut oka na okładkę i lektura kilkudziesięciu pierwszych stron nie dała mi asumptu do zestawiania ikonicznego cyklu o Wiedźminie z pierwszą książką Jabłońskiego, jednak po przeczytaniu całości i w kontekście opisanego sporu myślę sobie, że autor mógłby rozejrzeć się za fachowcem od praw autorskich i doradcą finansowym. Jakkolwiek od pozycji Sapkowskiego dzieli go jeszcze długa droga, jej początek wygląda wcale obiecująco.

Jestem wymagającym czytelnikiem i zwolennikiem tezy, że życie jest zbyt krótkie, by czytać dobre książki – należy czytać tylko bardzo dobre. Podchodzę to tego bezkompromisowo, więc odrzuciłem Dziewczynę z pociągu, Dana Browna w całości i przygody Greya. Melodia Litny też była bliska odrzucenia. Po pierwsze, przez okładkę w konwencji „Zmierzchu” (innych może zachęcić, kwestia gustu).

Po drugie, przez nagromadzenie niedających się do wymówienia nazw, imion i cudacznych stworzeń, wspartych panteonem bóstw i demonów, podań i prastarych ksiąg, co generalnie przytłacza. Po trzecie,przez przesadny barokowy styl opowieści. Taki na przykład poranek. Mógłby po prostu nadejść albo nastać, ale u Jabłońskiego „rozjaśnia fiolet przestworzy pierwszymi bladymi pęknięciami”. Po czwarte, przez otwierające każdy wątek cytaty z dzieł takich, jak „Boskie przesłanie Kiassutha”, „Księga Samotnego Klifu”, „Przestrogi wieszczki Kalhae”. I jeszcze po piąte..., po szóste... W głowie zaczęło mi kołatać ostrzeżenie o przeroście formy nad treścią.

A jednak „Melodię Litny” przeczytać warto! Z czasem niezliczone wątki zgrabnie się zaplatają, a opowieść wciąga i gna do przodu z chyżością rumaka. Dużym plusem dla mnie była zaskakująca niejednoznaczność i wielowymiarowość postaci w „Melodii...”. Wiele można powiedzieć o bohaterach Jabłońskiego, ale nie to, że są płascy i papierowi. Nie sposób też łatwo obdarzyć ich sympatią czy antypatią, bo autor nie skąpi niespodzianek, kreśląc ich sylwetki i dramatyczne losy. Ten tom otwiera cykl opowieści z Rozdroży cienistego szlaku, warto więc zasygnalizować najważniejsze, w mojej opinii, wątki nadające bieg historii. Quedheram – najwyższy mag, odprawia tajemny obrzęd ku czci krwawego Shinandu, boga wojny i zemsty, w wyniku którego Seltion Vespeira da Illoi, prawowity Cesarz Dwóch Oceanów, zostaje obdarzony dwoma potomkami. Wiele lat później do osady zagubionej pośród bezkresów Cesarstwa trafia skazany na banicję tajemniczy Malbo. Dom przywódcy wspólnoty Wyklętych, Thoregara i jego żony Santi, wydaje się bezpieczną przystanią. Jednak jak niepokojące memento brzmią w uszach słowa Litny z gildii rabowników, że nic nie jest tak do końca białe i nic nie jest do końca czarne, świat składa się z różnych odcieni szarości. Fraza wyświechtana jak onuce sowieckiego sołdata, prawda? Autor nie ma jednak zamiaru odkrywać Ameryki. Korzysta ze znanych motywów i opisuje bliskie nam emocje, wprawnie oprawiając je w atrakcyjny anturaż powieści fantasy.

Władza, bogactwo i seks to triada, która mąci umysł człowieka od zarania ludzkości, a jednocześnie uznawana jest przez wielu za koło zamachowe historii. Te same namiętności, które rządzą cesarzami, królami, generałami i innymi szlachetnie urodzonymi, towarzyszą ich poddanym – urzędnikom, kupcom, wojakom, żebrakom, banitom i wykluczonym. A ludzka natura sprawia, że i wykluczeni mają w swoim gronie tych, którzy są wykluczeni bardziej. Władza może być afrodyzjakiem jednakim dla króla i wójta – wystarczy dać komuś władzę, by poznać jego prawdziwa naturę...

W ten dość nieoczywisty sposób udało się Łukaszowi Jabłońskiemu zaprosić mnie do przemierzania „Rozdroży cienistego szlaku”. Pozostaje mi zachęcić i Was do tego samego.

Łukasz Jabłoński, Melodia Litny, Wydawnictwo Zysk i S-ka (www.zysk.com.pl) Poznań 2018, str. 576. Seria: Rozdroża cienistego szlaku.