Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

LC65 Żółć

W powieści Ziarno prawdy Zygmunta Miłoszewskiego żółć została zdefiniowana jako najbardziej polskie ze słów. Zbudowane wyłącznie z polskich znaków diakrytycznych, jak żadne inne opisuje drzemiące w nas, Polakach, pokłady gniewu, bezinteresownej zawiści i nie dającej się niczym usprawiedliwić złości.

Chwytliwe to sformułowanie, działające na wyobraźnię. Któż z nas z łatwością nie wskaże w kręgu znajomych dyżurnych zawistników i plotkarzy, szukających okazji, by dać upust kłębiącym się gdzieś przy wątrobie emocjom? Nie wątpię również, że wskazaniu tych złośników towarzyszyć będzie podświadoma kreacja własnego obrazu, krystalicznego niczym woda w górskim jeziorze. Przypowieść o źdźble i belce w oku nie traci nic z aktualności, mimo upływu dwóch tysięcy lat od jej powstania. Przypowieść ma jednak charakter uniwersalny i tak traktować trzeba ludzką potrzebę uwalniania zalegających w trzewiach pokładów żółci. To cecha gatunku. Jednakowo skutecznie potrafią robić to zimnokrwiści Skandynawowie, jak i rozedrgani z emocji Latynosi. Nie odstają od nich miłujący ordnung und alles klar Germanie i mniej poukładani potomkowie Franków. Żółć buzuje we flegmatycznych Brytyjczykach i w narwanych mieszkańcach Orientu. Możemy przykładać różne miary – wyznaniowe, narodowościowe, geograficzne czy kulinarne – i za każdym razem uzyskamy ten sam efekt. Żółć ochoczo pcha się na zewnątrz.

Po co wspominam tę międzynarodówkę żółci? Z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chcę piętnować wyłącznie mieszkańców kraju nad Wisłą, bo podobnie jest na całym świecie. Jednak po drugie, moja chata z kraja, na swoim podwórku wyraźniej widzę żółte wykwity chamstwa i liszaje hejtu. Koronawirus, który uwięził nas w domach, sprawił, że nagle mnóstwo osób zapragnęło podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami na każdy temat. Lwia część tej grupy samozwańczych komentatorów rzeczywistości zapomniała, że milcząc można zostać uznanym za niemądrego, ale odzywając się, rozwiewa się wszelkie wątpliwości. I stało się! Przeznaczasz miliony na walkę z epidemią? Jesteś hipokrytą i pozerem, a poza tym na pewno mógłbyś dać więcej. Nie dajesz albo nie mówisz o tym? Jesteś skąpcem i egoistą. Rząd podejmuje decyzję o nieograniczaniu zasad swobodnego poruszania się? Toż to banda nieodpowiedzialnych idiotów! Inny rząd zawiesza wolność gromadzenia się i wprowadza zakaz chodzenia do lasu? To dyktatura! Łamią nasze prawa! Nagle największym problemem staje się to, że na wniosek UE Netflix obniżył jakość streamingu. Nieważne, że zrobiono to w celu zwiększenia miejsca w sieci dla służby zdrowia i edukacji...

Właśnie, à propos edukacji!... Lincz medialny na paniach prowadzących programy edukacyjne w TVP przerósł wszystko, co mogłam sobie wyobrazić. Część prowadzących niewątpliwie nie sprostała zadaniu, które przed nimi postawiono. Myliły się, zacinały, wyglądały żałośnie, zdecydowanie nie podołały, ale – pytam – który z internetowych mądrali by podołał? Żaden! Kamera paraliżuje największych nawet fachowców. W takich warunkach, w jakich przyszło nagrywać nauczycielkom, nie podołałby nikt. Ludzie odpowiedzialni za program Szkoła TVP, zarówno ci z telewizji, jak i z MEN, zostawili biedne kobiety same sobie i wyrządzili im ogromną krzywdę. Nikt przy zdrowych zmysłach nie postawi amatora przed kamerą i nie każe mu mówić przez kwadrans. Fuszerka i niekompetencja odpowiedzialnych za program powinna zostać przykładnie i surowo ukarana. To jednak temat na osobny tekst, ponieważ znacznie większe szkody przyniosła reakcja internetowego motłochu. Grzebano w życiu rodzinnym prowadzących, publikowano obraźliwe filmy i memy, do których używano prywatnych zdjęć nauczycielek. A to nie były celebrytki świecące golizną i pustosłowiem, które żyją z eksponowania się w mediach na wszelkie sposoby, tylko nasze sąsiadki i koleżanki, znajome ze sklepu i parku. Zwykłe kobiety, którym zleceniodawca nie potrafił zapewnić elementarnych warunków do pracy. I wystarczyło, że znalazł się jeden taki frustrat plujący żółcią, a dołączali do niego następni, byle więcej, byle ostrzej, byle dopiec, obrzydzić, splugawić, zohydzić! 

Można ująć to dyplomatycznie: To nie tylko brak kultury i elementarnej umiejętności współżycia społecznego, lecz także nie do końca wykształcona w procesie rozwoju i wychowania kontrola swoich emocji. Wolę jednak użyć słów brytyjskiego pisarza Terry’ego Pratchetta: Iloraz inteligencji tłumu jest równy IQ najgłupszego jego przedstawiciela, podzielonemu przez liczbę uczestników.

Zastanów się, czy byłeś w tym tłumie? Koronawirus w końcu ustąpi, wynurzymy się z naszych wirtualnych kojców, lecz żółć, która wylała się na forach i w mediach społecznościowych, pozostanie. Internet nie zapomina, a żółć zostawia trudne do wywabienia ślady.