Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

LC66 - Twarde lądowanie

  • Julie Clark
    Julie Clark

Twarde lądowanie. Asia Argento. Tak nazywa się kobieta współwinna tego, że do powieści z napisem „kobiecy thriller” podchodzę jak do jeża. Druga, która dołożyła swoja cegiełkę, to Amber Heard, znana głównie z tego, że była żoną Johnny'ego Deepa. Te panie to tylko dwie z całej galerii postaci, które dla sławy, lansu, poklasku i pieniędzy upodliły, zniszczyły i przyczyniły się do trywializacji ważnych społecznie problemów przemocy (nie tylko seksualnej) wobec kobiet. Panie zapomniały o starej prawdzie, że rewolucja pożera w pierwszej kolejności swoje dzieci.

Ulało mi się trochę, ale nie trawię głupoty i przesady. Ulało mi się, bo taką – toutes proportions gardées – przesadą popisała się Julie Clark, autorka zapowiadanej jako bestseller powieści kryminalnej Ostatni lot. A miało być tak pięknie, jak śpiewał Kuba Sienkiewicz. Polska premiera na trzy tygodnie przed oficjalną światową, wysyp znakomitych rekomendacji, ochy i achy blogerek, mnóstwo frapujących zapowiedzi. Nieomal Breaking Bad i House of Cards w jednym. To moja podszyta ironią propozycja blurba, lecz oddajmy wpierw cesarzowej (Clark) co cesarskie.

Intrygę kupiłem! Idealna Claire, związana z idealnym mężem z rodziny o koneksjach politycznych, niczym z klanu Kennedych, wiedzie idealne życie bohaterki pierwszych stron Vanity Fair. Jednak już od czasów epokowego odkrycia kobiety z pieńkiem z malowniczego Miasteczka Twin Peaks wiadomo, że rzeczy nie są takimi, jakimi się wydają, więc i tym razem nie są. Mąż Claire, Rory, absolwent Ivy League (elitarnego uniwersytetu  amerykańskiego z tzw. Ligi Bluszczowej), obiekt nocnych westchnień wszystkich panien ze Wschodniego Wybrzeża i dziennych marzeń ich rodzin, okazuje się żałosnym, apodyktycznym szowinistą i psychopatą, a jego ludzie śledzą, nadzorują i kontrolują każdy ruch Claire. W tym czasie na Zachodnim Wybrzeżu nieciekawe życie wiedzie dużo mniej idealna Eva. Trzydziestokilkuletnia kelnerka z Berkeley zapowiadała się na niezłego chemika. Drzwi do jej kariery naukowej stały otworem, szerokim niczym Golden Gate, cóż, kiedy obdarzyła uczuciem przystojnego, lecz głupawego gwiazdora uniwersyteckiej drużyny futbolowej, który na dodatek okazał się nielojalną świnią, więc to ją – nie jego – relegowano z uczelni. Ponieważ w przyrodzie nic nie ginie, jej talenty do odczynników i mieszania substancji zostały dostrzeżone i wykorzystane przez skądinąd przystojnego Dexa. Gwoli ścisłości należy dodać, że układ był uczciwy i konto Eve pęczniało w imponującym tempie, a praca kelnerki stanowiła wygodną przykrywkę. Wtedy pojawił się ten trzeci. Ach, ci faceci!...

Obie panie, Claire i Eve, zapragnęły więc zmiany, obie przygotowały precyzyjne plany, które skończyły się jak lądowanie pułkownika Moralesa, wyczekiwanego przez Siarę i Wąskiego na podwarszawskich łąkach. Przypadek (prawie przypadek) sprawił, że panie spotkały się w lotniskowym barze, gdzie wymieniły się kartami pokładowymi. Claire miała polecieć jako Eva do Oakland, a Eva do Portoryko jako Claire. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem – nikt nie odkryłby prawdy, a one zostawiłyby przeszłość za sobą i zaczęły nowe życie. Lecz przebiegły los spowodował, że tylko jeden z samolotów dotarł na miejsce przeznaczenia...

Ostatni lot naprawdę dobrze się czyta. Akcja rozwija się wartko, naprzemiennie prowadzone wątki z retrospekcjami pobudzają ciekawość i wprawiają czytelnika w dobrze znany maniakom czytania stan, definiowany jako „jeszcze tylko ten jeden rozdział”. Przyznaję, świt mnie zastał przy lekturze, bo po ludzku byłem ciekaw, jak się to skończy. I nawet nie przeszkadzał mi w czytaniu sposób przedstawiania mężczyzn – wyłącznie jako skończonych idiotów, mizoginów albo skupionych na sobie egoistów. Przypuszczam, że taki punkt widzenia wynika z osobistych przeżyć autorki, która w ten sposób odreagowuje jakieś przykrości, odpłacając się brzydkiej płci pięknym za nadobne. Inna rzecz, że stało się to chyba cechą tego typu literatury pisanej przez kobiety – głównie dla kobiet. To mi jednak, jak mówię, nie przeszkadzało, lecz nie mogę tego, niestety, powiedzieć o zakończeniu. Nie zdradzę szczegółów – z szacunku dla tych, którzy dopiero mają lekturę Ostatniego lotu przed sobą, ale końcówka książki to porażka. Łopatologia i manipulacja w najczystszej postaci jako żywo przywodzące na myśl wspomnianą Asię Argento. Może jestem przewrażliwiony, ale tak jak z czystym sumieniem mogę rekomendować Ostatni lot jako świetny thriller i dobrą rozrywkę, tak równie szczerze zachęcam do pominięcia końcowego rozdziału. A każdy i tak zrobi co zechce.

Julie ClarkOstatni lot (oryg. The Last Flight). Wydawnictwo Muza, czerwiec 2020. Str. 448. Przekład Paweł Wolak.