Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

LC59 Bo to zła kobieta była

Kobiety są wdzięcznymi obiektami literackimi. Od najdawniejszych czasów pojawiają się na kartach dzieł literackich, a ich wizerunki są tak różne, jak one same. I wydawać by się mogło, że napisano o nich wszystko. Jednak te kreacje zyskują wciąż nowe interpretacje, zwłaszcza w rozprawkach młodzieży szkolnej. Opisać kobietę, podać jej stały „wzór”, to jak liczyć gwiazdy na niebie – a to niemożliwe, wciąż pojawiają się nowe, migoczące, błyszczące, zwodzące wzrok.

Tego wieczoru stos licealnych rozprawek z języka polskiego piętrzył się na moim biurku niczym zator lodowy na Wiśle wiosną 1979. Powódź po zimie stulecia pustoszyła Polskę dwa miesiące – a moja najbliższa przyszłość wśród zwałów wypracowań rysowała się równie ponuro. Po sprawdzeniu trzydziestukilku prac i z perspektywą poprawiania kolejnych, nie oczekiwałam już zbyt wiele od tej nocy. Tymczasem zdarzyły się dwie rzeczy, które pchnęły moją uwagę na całkiem nowe tory. Pierwszą z nich był przelany na papier owoc przemyśleń licealisty na temat powodów, dla których Izabela Łęcka nie chciała Wokulskiego, mimo iż ten miał wielki interes. Kiedy dotarł do mnie pełen tragizm zawartej w tym zdaniu rozterki, a wielkie, pulsujące NO DLACZEGO? zawisło w powietrzu, zdarzyła się druga rzecz. Z pokoju obok, z telewizora, dobiegła mnie niespodziewanie odpowiedź na to pytanie, wycedzona przez Bogusława Lindę: Bo to zła kobieta była. Dłuższą chwilę zajęło mi pozbieranie się i odzyskanie wzroku po otarciu łez (sama nie wiem, ze śmiechu, czy z rozpaczy) i zaczęłam się zastanawiać nad obrazem kobiet w  literaturze i nad tym, czy Łęcka rzeczywiście złą kobietą była?

MIŁOSZ POWIEDZIAŁ kiedyś, że Polska jest kobietą. Ciekawe, ilu osobom Polska skojarzyła się inaczej niż z matką, żoną, strażniczką tradycji, opiekunką domowego ogniska itd.itp. Nie, nie naśmiewam się z tych naturalnych dla większości z nas skojarzeń. Przeciwnie, od zawsze traktuję je z szacunkiem. Zwracam jedynie uwagę, że skoro takie te skojarzenia są, to Izabela Łęcka nie miała najmniejszych szans, aby wyjść obronną ręką ze starcia z wyobrażeniami Polaków. Inna sprawa, że żadna z niej Lady Makbet, ale... przyjrzyjmy się jej bliżej. Demoniczności i kreatywności w pannie Izabeli niewiele dostrzegłam, a wyrachowania – i owszem, ale takiego z przyrodzenia, które większości z nas, kobiet, przychodzi w naturalny sposób. Ambicji żadnych! Egoizm i uroda nie wystarczą, aby stać się femme fatale. Trzeba jeszcze mieć to coś, co sprawia, że Pan Bóg mnie nie chce, a diabeł się mnie boi. Tu wybranka serca Wokulskiego w cuglach przegrywa konkurencję nie tylko z Naną Emila Zoli, która jest nadto żywiołem namiętności, niszczącym wszystko i wszystkich, włącznie z nią samą, ale i z tajemniczą Rachelą, snującą się pośród gości wesela w Bronowicach. Ba, przegrywa również (i to porównanie pewnie zabolałoby arystokratkę najbardziej) z Jagną od Boryny, choć aspiracje – toutes proportions gardées – obie panny miały całkiem podobne. W zasadzie najbliżej Izabeli znad Wisły do innej salonowej lalki, tej, która nad Niemnem żywot wiodła. Myślę o Emilii Korczyńskiej, żyjącej w wyimaginowanym świecie romansów i urojeń. Obie panie równo mogłyby sięgać po laury dla najbardziej sztucznych i oderwanych od rzeczywistości przedstawicielek płci pięknej. Paradoksalnie, do tych dwóch postaci z najważniejszych powieści pozytywizmu znakomicie pasują słowa naszego romantycznego Wieszcza o kobiecie puchu marnym i wietrznej istocie. Ach, żeby panna Łęcka była choćby jak matrioszka – i w jednej postaci kilka innych niespodziewanych trzymała. Albo może jak ogrzyca Fiona żeby była. No, ogry są jak cebula... mają warstwy. Nic z tego! Daremne żale, próżny trud... Na Lolitę za stara, na Małgorzatę za głupia, za nudna i zanadto skupiona na sobie. Trywialna, pospolita łowczyni posagów, która, jak mawiał Owidiusz, (po to tylko) przychodzi, aby popatrzeć i aby ją widziano. I w tym sensie Izabela Łęcka zasługuje na to, aby ją mianem złej kobiety określać. Nie dla facetów złej, a dla nas, dla kobiet. 

TAKIE JAK ONA PSUJĄ KOBIETOM REPUTACJĘ. Takie jak ona pustaki bez ambicji, nastawione na pasożytniczą wegetację u boku kolejnych bogatych frajerów, przyczyniają się do powstawania szklanych sufitów. Takie jak ona sprawiają, że wciąż żywe są stereotypy o długich włosach i krótkim rozumie, a szowinistycznie nastawione tępaki z lubością cytują powiedzonka o blondynkach. Tak, w tym znaczeniu Izabela złą kobietą była i na pewno nie o takich jak ona myślał stary subiekt, mówiąc do Stacha: Kiedy Kochanowski pisał: „Na lwa srogiego bez obawy siędziesz i na ogromnym smoku jeździć będziesz” – z pewnością miał na myśli kobietę... To są ujeżdżacze i pogromcy męskiego rodu! A zatem, dlaczego nie na lwy’by, Drogie Panie?

Czytaj cały magazyn Lady's Club nr 2 (59) 2019