Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

Montaż

Recenzję, czy raczej opinię o "Montażu" napisałem w grudniu 2014 r. Już "po Krymie" i po kompromitacji ówczesnej PKW, która miała miejsce po wyborach samorządowych. Minęło 8 lat i nic a nic nie zdezaktualizowała. Może tylko procesy opisane przez autora i już wtedy aranżowane w Polsce, nabrały większej intensywności. A Rosja..., no cóż...

Wedle dostępnych i namiętnie powielanych notek biograficznych dotyczących autora, powieść “Montaż” stanowi część trylogii, której tematem jest teoria dezinformacji. Biorąc pod uwagę fakt, że dwie pozostałe części to „Traktat o dezinformacji. Od Konia Trojańskiego do internetu” i antologia wybranych przez autora tekstów „Dezinformacja: oręż wojny”, można pewnie przyjąć, że „Montaż” stanowi najbardziej przystępną formę przekazu, która – w zamyśle autora - powinna trafić do relatywnie najszerszej grupy docelowej. Parafrazując słowa popularnego w latach osiemdziesiątych przeboju Ireneusza Dudka, można z kolei stwierdzić, że powieść o szeroko zakrojonej akcji sowieckich służb infiltrujących środowisko rosyjskiej emigracji we Francji to „Opakowanie pierwsza klasa” i zamysł autora się udał. Nie wiem czy przez dwa dni przebrnąłbym przez traktat czy antologię, a „Montaż” dosłownie pochłonąłem. W każdej wolnej chwili czytałem choćby stronę, dwie…, trzy…, może jeszcze jedną… o rany już czwarta… Kiedy nie mogłem czytać – słuchałem w znakomitym wykonaniu Rocha Siemianowskiego i zdumiony coraz szerzej otwierałem oczy, uświadamiając sobie, że to wszystko przecież cały czas… i dookoła… i przecież to takie oczywiste. To nie tak, że „Montaż” pozwolił mi ponownie „odkryć Amerykę”, on mi tylko pozwolił spojrzeć na nią pod właściwym kątem. Proponuję małe doświadczenie. Weźmy kilka, dowolnie wybranych zasad Sun Tsu  wyrytych w oliwkowej desce wiszącej w gabinecie jednego z szefów tajnego departamentu KGB, należącego do grona słynnych „Czapek-niewidek”. Weźmy na przykład takie:

1.      Kompromituj przywódców.

2.       Wstrząśnij ich wiarą, niech gardzą.

3.      Dezorganizuj działalność władz.

4.      Siej niezgodę między obywatelami.

5.      Podżegaj młodych przeciwko starym.

6.      Drwij z tradycji.

A teraz wejdźmy na dowolny informacyjny portal internetowy głównego nurtu i podstawmy sobie do tych zasad dyskursy z mniejszą lub większą intensywnością stale obecne w przestrzeni publicznej:

1.      Piłsudski to przecież austriacki/niemiecki agent a Dmowski to był rosyjski agent a Wałęsa to TW „Bolek” a Lech Kaczyński był „małym zakompleksionym prezydentem”….

2.      Chrystus miał żonę i dzieci a Kościół gotów jest zabijać aby ta prawda nie wyszła na jaw

3.      W XXI wieku potrzebujemy tygodnia na podanie wyników wyborów samorządowych

4.      Smoleńsk…

5.      „Schowaj babci dowód”

6.      Boże Narodzenie to żadne tam chrześcijańskie święto tylko gusła wynikające z pradawnych pogańskich obyczajów

Wystarczy? Oczywiście łatwo trywializować i wezwać do łączenia się zwolenników wszelkich możliwych teorii spiskowych wszystkich krajów. Tyle że – jak ujął to Bułhakow, Rosjanin z krwi i kości – fakty to najbardziej uparte rzeczy na świecie. Czy którekolwiek z przytoczonych przeze mnie wyżej twierdzeń nie robiło w swoim czasie zawrotnej kariery w mediach wszelkiego autoramentu?

Volkoff wie o czym pisze (przez lata był oficerem francuskiego wywiadu), a że pisze – w mojej opinii – dobrze, to poza tymi niepokojącymi  wrażeniami z lektury jest jeszcze czysta radość z obcowania z - za przeproszeniem  -„kawałem świetnej prozy” obyczajowej.  Autor „Montażu” – potomek pierwszej porewolucyjnej fali rosyjskiej emigracji - znakomicie oddał nastroje, rozterki, tęsknoty i konflikty środowiska sierot po carskiej Rosji. Ta mieszanka dumy i służalczości , pychy i serdeczności, pogardy i podziwu  jest trudna, jest niemożliwa do zrozumienia dla przedstawicieli zachodniego, dosyć zgnuśniałego demokratycznego społeczeństwa.  No bo przecież „Umom Rossiyu ne ponyat” nie ma szans.

/Adam Zdanowski/