Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

Teodor Szacki cz.3 - Gniew

GNIEW. Jakie czasy – taka Trylogia. Sienkiewicz napisał ją „ku pokrzepieniu serc”, kreśląc nas – Polaków – lepszymi niż w istocie byliśmy. Miłoszewski wręcz przeciwnie. Może nie wpisuje się w szereg postaci przypisujących nam - Polakom - całe zło tego świata, ale znacznie częściej i chętniej używa barw ciemnych i szaroburych, jeśli już nie dla odmalowania naszych cech, przywar i nawyków, to na pewno dla tła opowiadanych przez siebie historii.

Taka jest Warszawa uwikłana w stare ubeckie rozgrywki, taki jest Sandomierz, strząsający z siebie rzekomy arcypolski antysemityzm w poszukiwaniu ziarna prawdy, taki też jest cichogniewny Olsztyn. Ciemny i zamglony, dżdżysty i nieprzyjemny, odpychający wręcz, Olsztyn, z którego „gasnące grudniowe światło nie potrafi wydobyć żadnych barw”. Wszystkie trzy wymienione wyżej miasta tworzą ponure tło dla smutnych historii ich zgryźliwych mieszkańców. O ile jednak Warszawa to Warszawa i poza jej mieszkańcami mało kto czuje się w niej dobrze, Sandomierz i tak ma swojego ojca Mateusza, to Olsztyn dostał od autora prawdziwy cios w splot słoneczny i Kopernikiem się raczej nie wybroni. „Biorąc pod uwagę, że w Olsztynie słowo „upiększanie” brzmiało jak groźba, zapewne wyrwą wszystko z korzeniami i na tym miejscu ułożą gigantyczna mozaikę z różowej kostki, a potem będą się chwalić, że to jedyna konstrukcja z polbruku widoczna gołym okiem z kosmosu”.

Ale nie o znęcaniu się nad polską prowincją chciałem napisać, choć razów jej Miłoszewski nie szczędzi. Tło znakomite ale The Queen is only one. Wprawdzie „Królową” Miłoszewskiego jest Król, czyli Prokurator Teodor Szacki, ale w niczym nie zmienia to sensu przytoczonego wyżej bon motu.

[Prokurator] Ten zawód potrafi być niewdzięczny. Każdy prokurator mógł z marszu wymienić sto powodów, dla których nie należy być prokuratorem. (…) Co ciekawe, zaskakująco mało ludzi odchodziło z zawodu. Przede wszystkim dlatego, że niezwykłą siłę i pewność daje bycie po właściwej stronie.

Wspominałem już przy okazji opiniowania Ziarna prawdy, że Teodor Szacki jest jakby archetypem polskiego oficera, obdarzonym przez autora „zadziorną niezłomnością i granitowym przekonaniem, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu” i to mimo kopniaków, których nie szczędzi mu życie. Gdybym chciał ponownie posłużyć się odniesieniem do Trylogii – to zdecydowanie Wołodyjowski, na pewno nie Kmicic, ale…, no właśnie.

Dzięki Zygmuntowi Miłoszewskiemu, mamy już w naszej kryminalnej popkulturze Prokuratorów dwóch, bo - wespół z bratem - napisał również scenariusz do niezłego serialu Prokurator. Tytułowy bohater, Kazimierz Proch – w tej roli przekonujący Jacek Koman – jest pokiereszowany równie mocno co Szacki, w nieco inny tylko sposób, ale i dla niego nadrzędnym jest pogląd, że: „prawo jest jedno i wszystkich obowiązują te same zasady, niezależnie od okoliczności”. Pewnie podpisałby się również pod opinią Szackiego, że: „państwo to majestat i siła na kamiennym fundamencie, a nie oszczędności, niedoróbki, prowizorki, lastryko i olejna do wysokości lamperii”. Ważna jest i treść i forma. Taki, wcale nie wyidealizowany obraz człowieka – prokuratora, którego nie sposób – moim zdaniem – nie lubić, skreśli Miłoszewski w poprzednich dwóch częściach cyklu. Teodor Szacki to człowiek niewolny od wad, ale prawy, uczciwy i spolegliwy (w pierwotnym znaczeniu tego słowa). W trzeciej – nie ukrywam – oczekiwałem tego samego i moje oczekiwania zostały spełnione, aż z przesadą. Bo autor postawił mojego ulubieńca w sytuacji, w której aby „unieść głowę” musiałby wyrzec się wszystkiego, w co przez lata wierzył i czemu był albo starał się być wierny. I bardzo „znielubiłem” Pana Miłoszewskiego za to, co zrobił Panu Szackiemu.

Pewnym wytłumaczeniem dla autora może być to, że uczynił to w Gniewie i to, że autor Uwikłania i Ziarna prawdy wielokrotnie deklarował, że trzecią powieścią ma zamiar zakończyć cykl z Teodorem Szackim. Mniejsza o przyczyny tej decyzji, szkoda, że zakończył w taki sposób. Ja osobiście żałuję. Mógłby sobie prokurator Szacki hasać po polskiej prowincji, a przy okazji jego dokonań autor obnażałby nasze, płycej lub głębiej, skrywane fobie i uprzedzenia, a bo to mało problemów pozostało do poruszenia? Chciałoby się, aby jakiś odpowiednik hetmana Sobieskiego pojawił się na scenie w jednym z końcowych aktów i niby ten z „Trylogii”, stojący przed katafalkiem pułkownika Wołodyjowskiego, zawołał: Panie prokuratorze Szacki – larum grają! A Pan się nie zrywasz? Togi nie wkładasz?

Szkoda.

P.S. Kiedy czytam o Zygmuncie Miłoszewskim opinie w stylu: „polski Larsson”, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Doprawdy nie mam pojęcia z jakich kompleksów leczyć się powinni Ci, którzy wiecznie muszą porównywać się z "Zachodem".

Opinia opublikowana na portalu LubimyCzytać