Agencja Pracy Twórczej
„NoomeR"

UM 001 - Metro 2033

Dymitry GLUKHOWSKY, Metro 2033, Wydawnictwo Insignis, Kraków 2010-2012 (www.insignis.pl), okładka miękka, str. 613.

Na postapo się nie znam, więc dywagacje na temat co, skąd i od którego klasyka gatunku autor Metra 2033 zapożyczył, co sam wymyślił a które wątki odgrzał w mikrofalówce i czy miał do tego prawo, nie będę tracił czasu. Jakoś do tej pory tego typu literatura funkcjonowała sobie gdzieś tam na obrzeżach moich zainteresowań czytelniczych choć same wyobrażenia „świata po…” nie są mi obce. Nie są, bo nie mogą być obce nikomu kto świadomie uczestniczy w konsumpcji dóbr szeroko pojętej kultury. Apokalipsa i to co po niej towarzyszy przecież człowiekowi od jego początków. W naszym kręgu kulturowym co najmniej od biblijnej Księgi Objawienia, czyli Apokalipsy według Św. Jana. Nie sposób więc było aktywnie korzystając z wytworów talentu i intelektu wszelkiej maści artystów od pisarzy i malarzy poczynając na filmowcach kończąc nie natrafić na wizje świata po zagładzie. Przykładów mógłbym wymieniać aż nadto.

W takiej jednak, twardej formie typowego gatunku literatury sc-fi wkroczyłem do świata post-apo pierwszy raz i przyznaję, że wizja jaką zaproponował Dymitry Glukhowsky wywarła na mnie spore wrażenie. Nie tylko na mnie, o czym świadczą zarówno wyniki sprzedaży książki w całym świecie jaki fakt, że jej wydanie stało się impulsem do powstania wielu innych pozycji tworzących Projekt Uniwersum Metro 2033. Powstała już seria gier, których fabuła osadzona jest w realiach świata wykreowanego przez Glukhowskyego. Napisano i wydano kilka powieści mniej lub bardziej związanych z Metrem 2033, powołano do życia fora dyskusyjne, portale tematyczne i społecznościowe zrzeszające fanów i sympatyków, pewnie wkrótce pojawia się adaptacje filmowe – o ile już nie powstały. W czym zatem tkwi fenomen Metra 2033? Co sprawiło, że w niektórych ten projekt zyskał status kultowego? Prostej i jednoznacznej odpowiedzi pewnie nie ma i ja również nie czuję się na siłach, aby pokusić się o wyczerpujące wyjaśnienia tej kwestii. Mogę i chcę natomiast podzielić się garścią subiektywnych opinii, które sprawiły, że ja dałem się temu Projektowi pochłonąć. 

Za jeden z głównych powodów uznaję to, że dla mnie ten świat, taki świat, takie jego ujęcie jest czymś nowym i oryginalnym. Podkreślam – dla mnie. Mikrokosmos powołany do życia w podziemiach moskiewskiego metra uchwycony został znakomicie. Świat ludzi w miniaturze, ściśnięty do rozmiarów „pigułki na ból głowy”, plamki na mapie dawnego świata, zachował prawie wszelkie tego dużego dawnego świata właściwości, wyostrzając jedynie niektóre cechy rasy ludzkiej. Te, których najbardziej jako ludzie się wstydzimy i te które najbardziej nam jak ludziom imponują. Z jednej strony spotykamy, przekazywany z pokolenia na pokolenie, nabożny niemal stosunek do książek traktowanych „jak świętość, jak ostatnia pamiątka przepięknego świata, który pogrążył się w niebycie” z drugiej powszechnie obowiązującym środkiem płatniczym są naboje. „Jeden nabój – jedna śmierć. Czyjeś zabrane życie. Sto gramów herbaty – pięć ludzkich żywotów. Kawałek kiełbasy? Proszę, zupełnie niedrogo: całych piętnaście trupów. Skórzana kurtka dobrej jakości, dzisiaj w promocji, zamiast trzystu tylko dwieście pięćdziesiąt, oszczędzacie życie pięćdziesięciu ludzi. Dzienny obrót tego targu był można powiedzieć, równy całej pozostałej przy życiu populacji metra.”

Nie pamiętający już właściwie dawnego świata, dotknięty niejasnym poczuciem winy bohater, młody chłopiec o imieniu Artem, podejmuje się zadania, które ma przynieść ocalanie jego małej ojczyźnie zamkniętej w ścianach jednej z kilkudziesięciu stacji metra. Mieszają się tu klasyczne motywy drogi i mesjasza – wybawcy. Wyprawa zaprowadzi go do miejsc do których nikt z nas nigdy nie chciałby trafić o których nawet nie chcielibyśmy myśleć, powiedzie go przez kolejne kręgi piekła jakby rodem z fundamentalnego dzieła Dantego. Przemierzając kilometry tuneli, odwiedzając kolejne stacje – epicentra życia (?) lokalnych społeczności, bohater natyka się na wielce różnorodną z pozoru galerię postaci i charakterów. Ale ten świat jest tak ściśnięty, skondensowany, że w istocie ta cała różnorodność sprowadza się do wyboru pomiędzy rozpaczliwą chęcią zatrzymania wspomnień o tym co minęło i bliską desperacji wolą przetrwania za wszelką cenę, choćby i za cenę życia innych. Nic tu odkrywczego, prawda? Motyw zgrany jak winylowa płyta Pink Floyd a jednak czyta się świetnie. 

Osobiście lubię i cenię umiejętne i nienachalne cytowanie i czerpanie z bogatego dorobku innych twórców. I pod tym względem autor spełnia moje oczekiwania a nawet w większości przypadków pozytywnie mnie zaskakuje. A to Welles i jego Morlokowie z Wehikułu czasu, a to Orwellowskie 1984 na Czerwonej Linii a skoro to Moskwa, nie może zabraknąć Mistrza Wolanda i jego Małgorzaty – to prawdziwa perełka. Jeśli ktoś pamięta, jeszcze w czasach PRL wydawano znakomite zbiory rosyjskich bajek, których główna postacią był - bardzo często uchodzący za dziwaka lub wioskowego głupca - przysłowiowy Iwan I Artem - jak taki bajkowy bohater z przypadku - miał iść nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co, aby zdobyć nie wiadomo co, nie wiadomo za co a w zamian obiecywano mu cudowne wybawienie nie mówiąc jakie ono będzie. Metro 2033 to nie bajka, a już na pewno nie nadaje się co czytania dzieciom przed snem, ale ten bajkowy - a może raczej baśniowy – rys bohatera jest mocno akcentowany. Podobnie jak mająca swoje praźródło w baśniach, podaniach i legendach teza, że „droga zmienia przemierzającego ją wędrowca” a on skazany jest na to, aby ciągle iść naprzód, bo „ten, któremu wystarczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła”

Na koniec jeszcze jeden cytat z książki: „(…) niektóre zagadki są piękne właśnie dlatego, że nie mają rozwiązania, i (…) są pytania, na które lepiej nie znać odpowiedzi”. Bohater powieści – a ja z nim - nie znalazł odpowiedzi na pytanie: co jeszcze musi się wydarzyć, jakie doświadczenia muszą stać się udziałem człowieka, aby zatracił swój morderczy instynkt, aby pokonał drzemiącą w nim bestię i nie przegapił kolejnej szansy na uratowanie swojego świata, który – jak się wydaje – niechybnie zmierza ku ostatecznej zagładzie.